Czesław Mikrut

Mikrut legitCzesław Mikrut urodził się w 1936 r. w małopolskiej wsi w pow. jasielskim. Po ukończeniu Technikum Przemysłu Drzewnego w Krzeszowicach w 1955 r. dostał nakaz pracy w Młodzieżowym Zakładzie Wychowawczym w Nysie, gdzie przepracował 38 lat, ucząc przedmiotów zawodowych. Ukończył studia pedagogiczne na WSP w Opolu. Na emeryturze nadal pracował w MZW, uczył w ZSZ w Nysie i w Prudniku, w SP 2 w Nysie uczył zajęć praktyczno-technicznych, prowadził kursy dla instruktorów zawodu i szkolenia z zakresu BHP. Jest radnym Rady Seniorów (trzecią kadencję). Aktywnie działa w środowisku senioralnym.

 Jest rok 1950, ukończyłem siedmioletnią szkołę podstawową w Żurowej, wsi w powiecie jasielskim (obecnie w gminie Szerzyny, powiecie tarnowskim). Co dalej robić, czy zostać bez perspektyw w domu rodzinnym, czy szukać odpowiedniej szkoły, której ukończenie daje zawód? W tym okresie było jeszcze niewiele szkół, po ukończeniu których nabywało się uprawnienia zawodowe.

Kierownictwo mojej szkoły podstawowej nie miało wykazu szkół ponadpodstawowych w rejonie. Szukałem informacji o możliwościach dalszej nauki m. in. przez czasopismo „Sztandar Młodych”, starszych kolegów i dowiedziałem się, że w Sławięcicach na Opolszczyźnie są przyjęcia do szkoły zawodowej. Odległość ponad 300 km od domu!

Zdecydowałem, że razem z kolegami z klasy, w trójkę, pojedziemy do tej szkoły. Zajechaliśmy i zostaliśmy przyjęci do Zasadniczej Szkoły Zawodowej. Ówczesna szkoła kształciła w wielu zawodach na trzech wydziałach: chemicznym, mechanicznym i stolarskim, uczyło się w niej wówczas 1200 uczniów. Ja zostałem uczniem klasy stolarskiej. W szkole funkcjonował internat na ok. 500 uczniów, co było dla nas, przyjezdnych, korzystnym rozwiązaniem.

Mikrut 2012 zjazd absolwentow

Mikrut 1955Kiedy kończyłem tę szkołę w 1952 r. miałem 16 lat, zdobyłem tytuł wykwalifikowanego robotnika. Zdecydowałem, że nie będą podejmował pracy, będę nadal pobierał naukę. Dostałem się do Technikum Przemysłu Drzewnego w Krzeszowicach, gdzie kształcono na kierunku technik przemysłu drzewnego – meblarstwo. Trochę bliżej domu (ok. 160 km), w zachodniej Małopolsce. W szkole nie było internatu. Sieroty i półsieroty będące uczniami szkoły miały prawo korzystać z pobytu w byłym pałacu Potockich w Krzeszowicach, tzw. Pałacu Młodzieży. Nie spełniałem wymaganych warunków, aby być przyjęty na pobyt w Pałacu Młodzieży, zamieszkałem więc początkowo u rodziny w Chrzanowie, skąd dojeżdżałem do szkoły. W Chrzanowie mieszkałem dwa lata, w czasie pozostałych dwóch lat nauki mieszkałem w Krzeszowicach w wynajętym pokoju. Dostawałem stypendium szkolne, 260 zł miesięcznie. Po opłaceniu stancji wystarczało na jeden (w miesiącu!) porządny obiad z kotletem schabowym, później żywiłem się w gospodzie „po studencku” – ziemniakami z kapustą. Technikum ukończyłem w 1955 r.

Dyrekcja technikum miała możliwość rekomendacji absolwentów szkoły na nauczycieli zawodu. Ze względu na wysokie wyniki w nauce i dobre zachowanie otrzymałem taką rekomendację i skierowanie (nakaz) do pracy na Opolszczyźnie. Miałem zgłosić się do Kuratorium Oświaty w Opolu. Rozpoczęcie pracy ustalono na 16 sierpnia 1955 r.

W tamtych czasach absolwenci szkół średnich (podobnie, jak absolwenci szkół wyższych) otrzymywali nakaz pracy na mocy ustawy z 7 marca 1950 r. „o zapobieżeniu płynności kadr pracowników w zawodach lub specjalnościach szczególnie ważnych dla gospodarki uspołecznionej”. Wydawano go na 3 lata, po których pracownik uzyskiwał swobodę zmiany pracy. Nakaz pracy w zawodach cywilnych wynikający z powyższej ustawy zniesiono dopiero w latach sześćdziesiątych XX w.

Zgodnie ze skierowaniem w oznaczonym dniu zgłosiłem się do Kuratorium Oświaty w Opolu, gdzie otrzymałem skierowanie do pracy w Państwowym Młodzieżowym Zakładzie Wychowawczym[1] w Nysie dla młodzieży z zaniedbaniami wychowawczymi czy szkolnymi. Rok szkolny rozpoczynał się 1 września, poinformowano mnie, że do pracy mam się zgłosić po wakacjach. Wróciłem zatem do domu i ponownie udałem się do Nysy na oznaczony dzień. Okazało się jednak, że w Nysie nie ma szkolenia zawodowego, skierowano mnie do Zakładu Wychowawczego w Grodkowie. Tam pracowałem przez pierwsze półrocze roku szkolnego 1955/56.

W drugim półroczu szkolenie zawodowe przeniesiono do Nysy, a ja znalazłem się ponownie w tym mieście. Mieszkałem w Grodkowie, do pracy w PMZW w Nysie dojeżdżałem codziennie pociągiem. Zajęcia kończyłem po godz. 18-tej i wracałem pociągiem do Grodkowa do nieogrzewanego mieszkania, gdzie podczas dużych mrozów temperatura w pokoju często obniżała się poniżej zera, tak że zamarzała woda do mycia. W latach 1956-57 mieszkałem już w Nysie, unikając uciążliwych dojazdów, również w lokalu bez urządzeń grzewczych, ale woda już tam nie zamarzała.

Mikrut 1995 klasztor franciszkanow

Zabudowania klasztoru Franciszkanów przy alei Wojska Polskiego 31 (ok. 1990 r.)

Szkolenie zawodowe w Państwowym Młodzieżowym Zakładzie Wychowawczym w Nysie trzeba było organizować od początku, a zatem pracy było bardzo dużo. Zajęcia praktyczne prowadziłem w stolarni zakonu franciszkanów, ale brak było pomocy dydaktycznych, specjalistycznej pracowni. Po wielu latach nauczania zawodu stolarza stworzyłem pracownię z prawdziwego zdarzenia, wyposażoną w unikatowe pomoce naukowe z dziedziny meblarstwa.

Oprócz zawodu stolarza, chłopcy mogli zdobyć zawód piekarza, ślusarza, szewca i elektryka. Warsztaty mieściły się w zabudowaniach klasztornych. Wśród wyposażenia klasztornego, z którego korzystali wychowankowie, była m. in. kompletna pracownia fizyczna, przyrodnicza z eksponatami świata zwierzęcego – wypchanymi ptakami, preparatami w formalinie oraz największa wówczas w Nysie sala gimnastyczna. Były modele silników, maszyn. Była też przewoźna pasieka – wóz z ulami z rodzinami pszczelimi, można je było przewozić na pola z aktualnymi pożytkami. Większość tego wyposażenia została przekazana do Łodzi, dla organizujących się uczelni wyższych.

Mikrut mosw 2002

Zabudowania Państwowego Młodzieżowego Zakładu Wychowawczego w Nysie (2002 r.)

Nauka zawodu odbywała się w systemie rzemieślniczym. Po zakończeniu szkolenia zawodowego wychowankowie zdawali egzaminy ze swych profesjonalnych umiejętności przed Komisją Egzaminacyjną Izby Rzemieślniczej w Opolu.

Szkolenie zawodowe wychowanków w Zakładzie Wychowawczym było realizowane równolegle z uzupełnianiem wykształcenia w zakresie szkoły podstawowej. Młodzież przebywająca w zakładzie była to młodzież z terenu całej Polski, która weszła w konflikt z prawem i kierowana była do zakładu przez sądy dla nieletnich i inne instytucje zajmujące się młodzieżą opuszczoną, zaniedbaną, często pochodzącą z rodzin patologicznych. Nie zawsze wszystko przebiegało gładko, zdarzały się ucieczki z zakładu, bójki, stanowczo tępione było przez wychowawców, tzw. drugie życie.

Młodzi ludzie kierowani do zakładu mieli okazję wyuczenia się zawodu i zdobycia wykształcenia ogólnego. Bywało, że przyjmowani do zakładu nie potrafili czytać i pisać. Jednocześnie wychowankowie opuszczający mury zakładu, przebywający w nim dłuższy czas (maksymalnie do ukończenia 18 lat), byli obsługiwani, otrzymywali wszystko, co możliwe, a przez to stawali się niezorganizowani, nieporadni życiowo. Dodatkowo młodzi ludzie zwolnieni „do domu” najczęściej nie mogli liczyć na pomoc bliskich. Trzeba było zorganizować im miejsce nowego życia – pracę, mieszkanie, zaspokoić potrzeby nowego bytu. Wymagało to dużego zachodu, ale owocowało wyprostowaniem drogi życiowej podopiecznych. Wielu wychowanków podjęło pracę, ustabilizowało się. Kilku zostało nauczycielami.

W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych dla młodzieży, która nie otrzymała na wakacje przepustki do domu, organizowane były obozy letnie – stacjonarne i wędrowne. Młodzież wypoczywała m.in. w górach w Zawoi i nad morzem w Międzywodziu. Międzywodzie w tamtych czasach to była mała wioska, licząca kilkanaście domów rybackich. Obóz rozbijany był na wynajętym od gospodarza placu, z miejscem na namioty i domkami kempingowymi dla kadry. Wychowawcy przyjeżdżali z rodzinami. Wokół rozciągały się lasy, niedaleko był Zalew Kamieński. Dorodne kozaki można było znaleźć tuż za płotem, pod brzozami. Organizowane były wycieczki rowerowe, rozgrywki sportowe. Zwykle taki obóz trwał miesiąc.

A teraz parę zdań o mnie. Otóż nauczyciel/wychowawca przybywający do pracy w ośrodku resocjalizacyjnym winien mieć przygotowanie do spełnienia stosownych wymagań pedagogicznych. Nie miałem tego przygotowania, na dodatek sam miałem niewiele więcej lat od wychowanków, przede wszystkim zatem od momentu rozpoczęcia pracy starałem się odpowiednio do niej przygotować. Pierwsze szlify zdobywałem na organizowanych przez Ministerstwo Oświaty, Wydział Szkolenia Specjalnego, kursach wakacyjnych. Wykłady na tych kursach prowadzili fachowcy od resocjalizacji, kryminologii, organizacji czasu wolnego od nauki wychowanków. Następnym etapem uzupełniania wiedzy o pracy resocjalizacyjnej było podjęcie studiów w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu w roku 1973, tytuł magistra obroniłem w 1977 r.

Mikrut legitPracując w Państwowym Młodzieżowym Zakładzie Wychowawczym osiągnąłem wymagany przepisami staż pracy 30 lat i w roku 1985 przeszedłem w wiek emerytalny, ale nadal jeszcze pracowałem przez kolejne 8 lat jako emeryt – razem 38 lat w jednym miejscu. Przez kilka lat, w latach 1967-71, pełniłem też funkcję dyrektora PMZW. Mile wspominam koleżanki i kolegów, z którymi pracowałem w Zakładzie.

Państwowy Młodzieżowy Zakład Wychowawczy przekształcony został w roku 1994 w Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Nysie.

Po przejściu na emeryturę dalej byłem czynny zawodowo, w Młodzieżowym Zakładzie Wychowawczym pracowałem jeszcze 8 lat. Uczyłem też teoretycznych przedmiotów zawodowych w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Nysie przy ulicy Szopena oraz w Prudniku. Pracowałem także w Szkole Podstawowej nr 2 w Nysie jako nauczyciel zajęć praktyczno-technicznych (odpowiednik dzisiejszej techniki). Od lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku do końca pierwszej dekady XXI wieku pracowałem w nyskim oddziale Wojewódzkiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego, prowadziłem kursy pedagogiczne dla przyszłych instruktorów praktycznej nauki zawodu oraz kursy dające uprawnienia do obsługi wózków widłowych, miałem też zajęcia z BHP na różnych formach dokształcania.

Od lat jestem aktywny na różnych polach działalności społecznej. Przez 24 lata (do 2018 r.) byłem prezesem Pracowniczych (później Rodzinnych) Ogrodów Działkowych im. Andrzejewskiego w Nysie, ok. 20 lat pełniłem funkcję wiceprezesa Zarządu Okręgowego Pracowniczych Ogrodów Działkowych w Opolu, wielokrotnie byłem delegatem na zjazdy krajowe PZD.

Od lat sześćdziesiątych jestem prezesem Zarządu Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej dla pracowników oświaty.

Aktywnie uczestniczę w działaniach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, byłem w zarządzie uniwersytetu. Już trzecią kadencję jestem radnym Gminnej Rady Seniorów w Nysie.

Czesław Mikrut, 2020 r.

 

[1] W klasztorze od 1911 r. istniało Collegium Seraphicum zakonu Franciszkanów – Niższe Seminaria Duchowne. Było to gimnazjum męskie z obowiązkiem zamieszkania w internacie. Zostało reaktywowane po II wojnie światowej. Jednak w okresie staliniz­mu, w lipcu 1952 r., na mocy decyzji Wojewódzkiej Rady Narodowej, zostało zlikwi­dowane, a jego majątek został przekazany PMZW.