Urodziła się 1 listopada 1903 r. w Warszawie. Od 1 września 1945 r. pracowała jako polonistką w nyskim Carolinum. Była animatorką życia kulturalnego szkoły. W 1951 r. została powołana do Opola na stanowisko wicedyrektora Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej, z którą związana była do ostatnich lat życia. Odznaczona m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Złotą Odznaką Bibliotekarzy i ZNP. Zmarła 2 maja 2001 r. ...
Halina Gąszczyńska (1903-2001)
Po II wojnie światowej do zrujnowanej Nysy przybywało wielu pedagogów, którzy wnieśli duży wkład w rozwój nyskiej oświaty, to oni organizowali na nowo szkoły i działali na rzecz aktywizacji lokalnego społeczeństwa. Oto sylwetki pionierów, którzy, często mimo tylko kilkuletniej pracy nauczycielskiej na rzecz środowiska nyskiego, pozostawili trwały ślad w ludzkiej pamięci.
Niezaprzeczalnie jedną z najwybitniejszych postaci, które na gruzach miasta budowały nowe życie, była Halina Gąszczyńska, magister filologii polskiej. Urodziła się 1 listopada 1903 r. w Warszawie, gdzie rozpoczęła swoją szkolną edukację. Naukę kontynuowała w Moskwie, dokąd, w czasie I wojny światowej, Rosjanie ewakuowali jej rodzinę przed spodziewanym atakiem wojsk niemieckich. Po odzyskaniu niepodległości wróciła do kraju, do Częstochowy, gdzie ukończyła szkołę średnią. Następnie podjęła naukę na kursach nauczycielskich, bo z tym zawodem łączyła swoją przyszłość. Dalej kontynuowała naukę na filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie rozpoczęła roczny kurs pedagogiczny. W 1933 r. otrzymała dyplom nauczyciela szkół średnich.
Rozpoczęła pracę najpierw w szkole średniej w Węgrowie, a następnie w Średniej Szkole Ogrodniczej w Płocku. Potem przyszedł czas na założenie rodziny, poznała mgra Mieczysława Gąszczyńskiego – filologa klasycznego. W 1936 r. zawarli związek małżeński i oboje rozpoczęli pracę w Zduńskiej Woli w Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Kazimierza Wielkiego. Tam założyli swój pierwszy dom i mieszkali, dzieląc czas między pracą i domowymi obowiązkami, do 1939 roku.
Czas okupacji
Tak jak wielu Polaków w tym czasie i ich nie ominęły represje okupantów. Ze wspomnień jej ucznia, Mariana Piotrowicza, dowiadujemy się, że:
Po przejściu działań wojennych na krótko wznowiono naukę w zduńskowolskim gimnazjum i liceum. Jeszcze w niej uczestniczyłem. A oto jeden z zapamiętanych z tamtego czasu obrazków. Lekcja j. polskiego, normalnie według podręcznika do klasy trzeciej, rys historyczny. Tak jakoś się złożyło, że strofa brzmiąca:
„Niemiec, Moskal nie osiędzie, gdy jąwszy pałasza,
hasłem wszystkich zgoda będzie i Ojczyzna nasza”.
przypadła koleżance – Niemce. Ze łzami w oczach czytała i nie ośmieliła się nigdzie poskarżyć. Zrobił to kilka dni później pierwszoklasista Niemiec, wskazując Ją na lekcji gestapowcom, że to ona ich uczy tak jak nie należy. Zaaresztowana i zabrana pod eskortą z lekcji, po krótkim uwięzieniu wraz z mężem i innymi nauczycielami została wywieziona do Koprzywnicy k/Sandomierza w późniejszym General-Gouvernement. Tam oboje spędzili cały okres wojny w bardzo ciężkich warunkach, ale znów w pracy dla młodzieży w tajnym nauczaniu, czym zaskarbili sobie wdzięczność miejscowej ludności.
Powrócili oboje do Zduńskiej Woli zimą 1945 r. i rozpoczęli pracę na nowo, ale w szkole pojawiła się ledwo garstka uczniów z jej dawnej klasy. Z 44-osobowej klasy pozostało ledwie pięcioro uczniów. Zginęli, zmarli, wywiezieni nie powrócili... Spełniły się słowa pieśni śpiewanej przed wakacjami, że za rok, za dzień, za chwilę razem nie będzie nas. (M.P.)
Na nyskiej ziemi
Pod koniec sierpnia 1945 r., za namową siostry ciotecznej (osiedliła się ona w Nysie, wracając z obozu), ale pamiętając również o słowach, poznanego w 1938 r. Morcinka, że Śląsk potrzebuje krzewicieli polskości, państwo Gąszczyńscy udali się w podróż do Nysy. W tym zrujnowanym 5śląskim mieście każda para rąk liczyła się w dwójnasób. Gąszczyńscy natychmiast przystąpili do dźwignięcia z zapaści szkolnictwa nyskiego. Czasy powojenne były trudne pod względem materialnym, ale ludzie byli pełni entuzjazmu i zapału do realizowania pedagogicznej pasji, krzewienia oświaty i kultury polskiej. Wówczas szkoła były zaczątkiem organizowania życia kulturalnego, jej działalność promieniowała daleko poza jej mury.
Gustaw Morcinek (pośrodku) u Gąszczyńskich w 1935 r.
(ilustracja z: Pomagamy sobie w pracy, opolski kwartalnik informacyjno-metodyczny, Opole 2001, nr 4/2001)
Trzeciego września zainaugurowano rok szkolny 1945/1946 w dawnym Kolegium Jezuickim Carolinum (za czasów niemieckiego Staatliche Mittelschule fur Knaben[1]). Wśród kadry pedagogicznej znalazła się Halina Gąszczyńska jako polonistka, a jej mąż, filolog klasyczny, został zatrudniony jako nauczyciel języka łacińskiego (w ostatnim roku pracy w Nysie pełnił funkcję dyrektora tej szkoły). Pani Gąszczyńska prowadziła również bibliotekę, bo to należało do obowiązków polonisty. Biblioteka robiła wrażenie, w pięknej dwukondygnacyjnej sali znajdował bogaty księgozbiór. Niestety, były to głównie książki w języku niemieckim, a niejednokrotnie propagujące ideologię faszystowską. Brakowało polskich lektur, podręczników czy też po prostu książek do czytania, dlatego polonistka przystąpiła niezwłocznie do organizowania biblioteki na własne potrzeby. Zebrała niewielką ilość książek (20) od uczniów i to dało początek powstającego księgozbioru w Carolinom.
Jak sama przyznała, o prowadzeniu biblioteki niewiele wiedziała, a kiedy wiosną 1946 roku, do gimnazjum przyjechał wizytator, uznał, że biblioteka jest prowadzona skandalicznie. Ukończyła więc dwutygodniowy kurs w Prudniku, a potem dwuletni Korespondencyjny Kurs Bibliotekarski w Warszawie, dający jej uprawnienia do prowadzenia biblioteki. Biblioteka stawała się oczkiem w głowie nauczycielki, powoli wciągała młodzież w pracę w bibliotece, zapowiedziała we wszystkich klasach założenie kółka bibliotecznego, które miało zacząć działalność od przyswojenia podstawowych wiadomości z bibliotekarstwa na kilkugodzinnym kursie. Członkowie kółka służyli pomocą w codziennej pracy swej polonistce i bibliotekarce.
H. Gąszczyńska, ogarnięta pasją działania, nie ograniczała się tylko do pracy w szkole, chociaż i tu jej działalność była wielotorowa. Już 30.01.1947 r. powstało w Nysie Towarzystwo Przyjaciół Nauk jako Oddział Śląsko-Dąbrowskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, w pracach którego brała udział oraz została jego sekretarzem. Dzięki inicjatywie H. Gąszczyńskiej, wspólnie z władzami miasta, udało się zorganizować pierwsze wielkie spotkanie literackie z Gustawem Morcinkiem, które zgromadziło większość mieszkańców Nysy. Kierowała także ogniskiem metodycznym języka polskiego w Nysie dla nauczycieli wszystkich typów szkół w mieście i powiecie oraz prowadziła edukację teatralną nauczycieli różnych przedmiotów.
Nie można pominąć ważnego kierunku w pracy pedagogicznej H.G. jakim było prowadzenie teatru szkolnego, którego działalność wybiegała daleko poza mury szkolne. W owych czasach był on jedynym nośnikiem wartości kulturalnych na zniszczonej Ziemi Nyskiej. Ze swoimi spektaklami docierał do mieszkańców miasta i okolicznych wsi. Dochód ze sprzedaży biletów wstępu przeznaczano na uzupełnianie księgozbioru w szkolnej bibliotece.
Pierwszą sztukę wystawiono już 29 stycznia 1946 roku. Były to jasełka, widowisko zawierające tańce i piosenki ludowe, reżyserowane przez H. Gąszczyńską, która tak opisała to wydarzenie w kronice szkolnej: „Przygotowanie kosztowało ogromnie dużo pracy. Młodzież nie ma zupełnie zdolności aktorskich, recytuje role jednym tchem bez intonacji, a często bez sensu. Przy tym ma na ogół fatalną dykcję. Dużą trudnością była niesubordynacja młodzieży, jej lekceważenie spraw i zbytnie zaufanie do swej pamięci. Mówiono już nawet o zaprzestaniu daremnej pracy, jednak upór kilku uczniów doprowadził do rezultatu. „Jasełka” wypadły wcale nieźle. Urozmaicono je tańcem – krakowiakiem, przygotowanym całkowicie przez uczniów”.
Sukces tego przedsięwzięcia zachęcił uczniów i reżyserkę do dalszego działania w tym kierunku, więc założono Szkolne Kółko Dramatyczne im. Juliusza Osterwy, którego opiekunką, aż do swego wyjazdu z Nysy, była H. Gąszczyńska.
Jej mąż uczył łaciny i historii. W latach 1947-51 był prezesem Oddziału Powiatowego ZNP w Nysie. Od 1 września 1950 r. pełnił obowiązki dyrektora „Carolinum”, ale w kwietniu 1951 r. wyjechał do Opola (może dojeżdżał), gdyż dostał w Kuratorium Okręgu Szkolnego Opolskiego w Opolu posadę wizytatora szkół dla pracujących oraz zastępcy dyrektora Zarządu Wojewódzkiego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Opolu. Na wakacjach dołączyła do niego żona.
Tworzenie WBP w Opolu
W 1951 r. Gąszczyńscy przenieśli się do Opola, gdzie M. Gąszczyński został zastępcą dyrektora Zarządu Wojewódzkiego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci w Opolu i jednocześnie był wizytatorem szkół dla pracujących w Kuratorium Okręgu Szkolnego Opolskiego w Opolu. Natomiast H. Gąszczyńska, po pożegnaniu szkoły i zorganizowanej przez siebie biblioteki, została minowana zastępcą dyrektora powstającej właśnie Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Opolu. Jej bibliotekarskie doświadczenie przydało się teraz, z zapałem przystąpiła do organizowania księgozbioru i sieci bibliotek publicznych.
Od 1955 r. przejęła opiekę nad bibliotekami miejskimi Opolszczyzny. Z zaangażowaniem organizowała czytelnię WBP, poświęciła się bezgranicznie pracy, zapominając o sobie, nie urządziła sobie gabinetu, lecz biurko wstawiła do ogólnej pracowni, gdzie dotrwała do emerytury. Jej współpracownica, Janina Kościów, wspominała, że H. Gąszczyńska dużo podróżowała i dzieliła się swoimi wspomnieniami z Grecji, Włoch, Francji. Przeszła na emeryturę 1 listopada 1968 roku, ale nadal prowadziła dział dokumentacji życia społecznego i bardzo aktywnie pracowała w Stowarzyszeniu Bibliotekarzy Polskich. Wiele publikowała w czasopismach regionalnych i krajowych (ponad 60 artykułów). Organizowała wystawy książek i prasy polskiej na Śląsku, na którą materiały nadsyłali mieszkańcy całego województwa. Jej dziełem były konkursy, mające na celu propagowanie literatury polskiej i śląskiej.
W kronice Miejskiej Biblioteki Publiczna w Nysie znajdujemy informację o wojewódzkim seminarium dla pracowników bibliotek dziecięcych zorganizowanym przez opolską Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną w naszej bibliotece 25 września 1961 r.
Na pierwszym planie T. Jakubczak (bibliotekarka WiMBP) i wicedyrektor WiMBP – Halina Gąszczyńska
(Miejska Biblioteka Publiczna Nysa „Stara Waga” – 1961 r.)
Karnawał dziecięcy w Miejskiej Bibliotece Publicznej „Stara Waga” 2 lutego 1961 r.
Wśród dzieci H. Gąszczyńska – zapewne wizytowała zajęcia w nyskiej bibliotece (foto. Lech Muszyński – zdjęcie ocalone od zapomnienia)
Janina Kościów, spłacając dług wobec swej mentorki, która wprowadzała ją w arkana zawodu bibliotekarskiego, pisała:
Są życiorysy bogate, efektowne, które nadają się na scenariusz filmowy. Są biografie ludzi skromnych, którzy całe swoje życie poświęcili pracy i kryli się jak za dymną zasłoną w ciszy swoich gabinetów, domów, nie dbając o rozgłos i popularność i patrzących z filozoficznym spokojem i zadumą na świat, ludzi, przemijanie... Ich pasją jest praca, mają nawyk dobrej roboty, a swoje życie wewnętrzne bogacą do końca swych dni. Kładąc swoją cegiełkę do budowy gmachu, któremu poświęcili życie, mają tylko jedno pragnienie, aby ta cegiełka była dobrej jakości. Do tej właśnie kategorii ludzi należy [należała] Pani Halina Gąszczyńska.
Zmarła 27 kwietnia 2001 r. Podczas mszy w katedrze opolskiej Abp. A. Nossol pożegnał zmarłą tymi słowami „W piątek 27 kwietnia 2001 r., bezpośrednio przed III Niedzielą Okresu Wielkanocnego, Pan życia odwołał do wieczności śp. wielkiego Pedagoga, Miłośniczkę książki, długoletnią wicedyrektor naszej Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Opolu – panią mgr Halinę Gąszczyńską.
Dyrektor WBP, Tadeusz Chrobak, żegnał ją: Zostawia Pani nam wspomnienia i nauki, które były i są ważne. Były to nie tylko nauki, ale wskazówki, jak żyć, jak pracować. Były to prawdy, które czasami nie były zbyt miłe, ale jak istotne dla nas, za które dziś dziękujemy. Pani całe życie na Opolszczyźnie, czy w Nysie, czy w Opolu było wielkim posłannictwem pedagoga, przyjaciela, działacza kultury.
Za swą pracę uhonorowana została licznymi odznaczeniami:
- 1958 r. – Srebrny Krzyż Zasługi,
- 1963 r. – Zasłużony Działacz Kultury,
- 1966 r. – Odznaka Tysiąclecia, Zasłużony Działacz TRZZ,
- 1968 r. – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski,
- 1968 r. – Zasłużony Opolszczyźnie,
- 1980 r. – Medal Komisji Edukacji Narodowej,
- 1985 r. – Odznaka Związku Nauczycielstwa Polskiego za Tajne Nauczanie.
Ponadto odznaczono ją Złotą Odznakę Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich oraz Złotą Odznakę ZNP.
Uczniowskie wspomnienia
Jednym z pierwszych uczniów H. Gąszczyńskiej był, późniejszy abp opolski, Alfons Nossol (był uczniem H.G. w latach 1948-1951 w nyskim liceum). Ze swoją nauczycielką języka polskiego utrzymywał żywe kontakty do końca jej dni. Podczas mszy żałobnej w opolskiej katedrze wspominał:
… nasz ówczesny proboszcz znalazł mi jedyne wtedy wolne miejsce w klasie VIIIa w Nysie, gdzie też zamieszkałem. Musiałem oczywiście zdawać dodatkowy egzamin wstępny, właśnie u pani Gąszczyńskiej. Ile wówczas okazała mi cierpliwego zrozumienia, bo już sam mój akcent i cały sposób wysławiania się od razu ją zainteresował i wzięła mnie pod swą szczególną opiekę. Chodziło zwłaszcza o pisanie wypracowań. W tym przypadku bowiem ograniczałem się strategicznie, by po prostu nie robić za wiele błędów. Prosiła mnie wtedy, abym starał się bardziej „rozpisać”. Uczyła mnie cierpliwie jak to robić, co z biegiem czasu rzeczywiście się udało. Dlatego „przeszliśmy” do następnego, dalszego etapu, mianowicie do kwestii stylu. Poleciła mi dlatego przeczytać „całego” Sienkiewicza, a następnie wskazała na Żeromskiego, będącego doskonałym nowoczesnym polskim stylistą. W ten sposób nauczyła mnie ściśle myśleć, wysławiać się literacko i analizować rzeczowo utwory.
Była nie tylko wspaniałym pedagogiem, ale także wspaniałym człowiekiem. Ze wspomnień abp A. Nossola wyłania się nacechowana humanitaryzmem sylwetka nauczycielki:
Muszę przyznać, iż najbardziej jednak ujęło mnie jej zainteresowanie się konkretnym człowiekiem. W naszej klasie mieliśmy koleżankę Marysię, Żydówkę ze Lwowa. Uratowały ją Siostry Szkolne de Notre Dame. Kiedy hitlerowcy zabrali do obozu jej rodziców, Marysię udało się im ukryć w ogrodowej werandzie, znajdującej się za miasteczkiem, skąd Przełożona Sióstr zabrała ją do klasztoru. Ze względu na bardzo ostrą zimę miała Marysia, niestety, już odmrożone ręce, zanim ją odnaleziono. Pamiętam, że dlatego też zawsze je chowała i nigdy też nie podawała ich chętnie na powitanie. Wtedy właśnie pani Gąszczyńska zaprosiła ją do siebie do domu pod pretekstem, by jej pomogła układać książki w prywatnej biblioteczce. Po wykonaniu tej pracy zrobiła pani Profesorka zdjęcie rąk Marysi. I nagle w naszej klasowej Gazetce Szkolnej, o którą zresztą bardzo starannie dbała, umieściła powiększone zdjęcie tych jej rąk z napisem: „Oto pracowite i szlachetne ręce ludzkie”. Nie wiedzieliśmy oczywiście czyje to ręce i dlaczego znalazły się ni stąd ni zowąd w naszej Gazetce? Marysia, będąc w międzyczasie już wybitną lekarką za granicą, wyjaśniła mi to dopiero, kiedy przyjechała do Nysy z okazji spotkania maturalnego. „Tak wyleczyła mnie pani Gąszczyńska z moich kompleksów. Zaczęłam po prostu być „normalna”, nie wstydziłam się już więcej swych rak, bo to były przecież „szlachetne i pracowite ręce ludzkie”. Takie właśnie oryginalne podejście pedagogiczne i humanistyczne cechowało nasza czcigodną panią Profesorkę.
Z kolei inny jej uczeń, Marian Piotrowicz, wspominał:
Z perspektywy 62 lat jakże ciepło wspominam inspirowaną przez Nią lekcję patriotyzmu i wychowania obywatelskiego w postaci prawdziwej rozprawy przed doraźnie powołanym Sądem Koleżeńskim, w którym jako prokurator występował przyszły mecenas oraz obrońcy obu stron. Cieszyła się ogromnym autorytetem wśród młodzieży, a Jej lekcje były zawsze na najwyższym poziomie z wątkami patriotycznymi, wtrętami historycznymi, zasadami służby obywatelskiej, szanowania osób starszych i szacunku do nich, a nawet higieny osobistej.
W tym miejscu chciałabym złożyć serdeczne podziękowania Paniom Ewie Baryckiej i Mirosławie Koćwin z Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Opolu oraz Danucie Kobiałko z WBP w Rogowie za udostepnienie wielu materiałów o Halinie Gąszczyńskiej ze zbiorów Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Opolu.
Grażyna Zdanowicz
[1] Staatliches Katholisches Gymnasium Carolinum (1924 r.); Staatliche Gymnasium Carolinum (1934 r.)